poniedziałek, 20 października 2014

3. Niezwykłe spotkanie

Po 45 minutach zatrzymaliśmy się przed wielką willą. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę.
- Witaj w nowym domu, Hope! – powiedział wesoło wujek.
Rozejrzałam się wokół i po chwili stwierdziłam, że to jest piękne miejsce. Wszystko było bardzo zadbane.
- Chodź, pokażę ci dom. – zachęcił wchodząc do środka. Podążyłam za nim i odbyłam małą wycieczkę po domu. Był bardzo duży i nowoczesny. Miał mnóstwo bajerów, o których my mogliśmy sobie w domu pomarzyć. W końcu pokazał mi mój pokój. Nie różnił się wiele od innych. Usiadłam na łóżku popatrzałam na wujka, mając nadzieję, że zostawi mnie teraz samą. Chyba zrozumiał i wyszedł bez słowa.  Rozmyślałam nad dzisiejszym dniem. To wszystko działo się dla mnie za szybko! Śmierć rodziców, utrata rodzinnego domu, poparzenia i związany z nimi pobyt w szpitalu, przeprowadzka do innego miasta z wujkiem, którego nie znam. Moje spokojne życie zmieniło się w jakiś koszmar. Zaczęłam płakać, czując totalną bezsilność. Nie potrafiłam już dalej tłumić w sobie emocji. Wymoczyłam już całą poduszkę, ale nie potrafiłam przestać. W pewnym momencie usłyszałam pukanie do drzwi.
- Hope, chodź na kolację. – powiedział Scooter.
Nie chcę jeść – pomyślałam. Położyłam się udając że śpię, w razie gdyby wszedł. I nie myliłam się. Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanął wujek. Słysząc ciche westchnienie stwierdziłam, że mój plan się powiódł. Zaraz po jego wyjściu wstałam i podeszłam do szafki, w której schowałam swoje rzeczy, a wśród nich także lekarstwa. Odnalazłam opakowanie z tabletkami przeciwbólowymi i zażyłam jedną, gdyż poprzednia przestawała już działać. W sumie to dużo mi to nie dawało, bo ból po poparzeniach był nie do zniesienia i chyba nic nie potrafiło go zupełnie zniwelować. Postanowiłam wziąć kąpiel w swojej nowej łazience. To była dla mnie nowość, bo nigdy nie miałam łazienki połączonej z pokojem. Muszę jednak przyznać, że było to bardzo wygodne. Weszłam do środka i rozejrzałam się po dużym pomieszczeniu. Wszystko było nowoczesne, a całość prezentowała się niesamowicie. Duża wanna połączona z prysznicem, wszystko w odcieniach zieleni, z motywami prosto z dżungli. Najbardziej podobał mi się jednak olbrzymi wodospad na ścianie, który był podświetlony, co dawało duży efekt z poruszającą się tam wodą. Czego to ludzie nie wymyślą. Z przyjemnością wzięłam kąpiel i poszłam spać po dniu pełnym wrażeń.
Środa, 12.06.12.
Obudziły mnie promienie porannego słońca. Wstałam i wyszłam na balkon. Zapowiada się piękny dzień – pomyślałam i mimowolnie się uśmiechnęłam na samą myśl o tym jak rodzice wymyślali nam zajęcia na taką pogodę. Czasem chodziliśmy nad jezioro, innym razem robiliśmy sobie wycieczkę rowerową. To były czasy! Przebrałam się w ubrania, które ze sobą przywiozłam. Nie było tego dużo, ale mi starczało. Wróciłam do pokoju i zaczęłam toczyć ze sobą wewnętrzną walkę: zejść na dół i pokazać się światu czy zostać tu i zalewać się łzami? W końcu stwierdziłam, że druga opcja jest nie na miejscu w taki dzień i rodzice, gdyby tu byli to od razu wygoniliby mnie z pokoju. Tak więc, postanowiłam opuścić moje „królestwo”. Powoli ruszyłam do schodów, po których zeszłam do przedpokoju. Odruchowo skierowałam się do kuchni, gdzie spotkałam wujka.
- Witaj Hope, miło cię widzieć. – przywitał mnie wesoło. – Może się przysiądziesz i coś zjesz? Wczoraj spałaś, kiedy cię wołałem na kolację więc na pewno jesteś głodna. – powiedział siedząc przy stole i zajadając kanapki.
Usiadłam naprzeciwko i patrzałam się tępo przed siebie. Z jednej strony nie chciałam jeść, ale z drugiej strony nie mogłam zażywać samych tabletek. Sama nie wiem co robić.
- Hope, musisz jeść. – nalegał – Proszę. – przysunął mi talerz z kanapkami. – Jeśli je zjesz to odwołam psychologa, którego zalecili ci lekarz. Wiem, że nie jest ci potrzebny. To co? Dasz się namówić? W innym razie będę zmuszony zawieźć cię do szpitala, a tego nie chcemy, prawda?
Bardzo zdziwiło mnie jego podejście. Stwierdziłam, że ta propozycja jest wręcz nie do odrzucenia i po chwili zastanowienia chwyciłam pierwszą kanapkę.
- No, i o to chodziło. – powiedział życzliwie. – Hope, nie chcę abyś traktowała mnie jak wroga. Nie znamy się w prawdzie, ale chcę dla ciebie jak najlepiej. – dodał poważniej. W sumie, to nawet go rozumiem. To nie jego wina, że miał miejsce ten wypadek i do nikogo się od tego czasu nie odzywam. Jestem mu bardzo wdzięczna, że mimo tych wszystkich kłopotów ze mną zechciał mnie przygarnąć. Za żadne skarby nie chciałam robić wujkowi przykrości, więc spojrzałam na niego i zdobyłam się na blady uśmiech.
- Wiesz, pięknie wyglądasz jak się uśmiechasz. – powiedział, co oznaczało, że uchwycił mój uśmiech. – Poprosiłem znajomą stylistkę żeby kupiła ci trochę ubrań, bo wydaje mi się, że nie masz ochoty na zakupy. Zaraz przyjedzie wziąć twoje wymiary itp. Ja będę musiał załatwić trochę spraw na mieście więc trochę mnie nie będzie. Na stole zostawiłem ci klucze z domu, gdybyś chciała gdzieś wyjść. Masz tam też mój numer telefonu w razie czego. No, to chyba wszystko co chciałem Ci przekazać przed wyjściem. W takim razie do zobaczenia później. – pożegnał się i wyszedł.
Zostałam sama w domu może na pięć minut, bo przyszła ta stylistka. Otwarłam jej drzwi i wskazałam żeby weszła. Ona przywitała się entuzjastycznie i ruszyła do salonu. Widocznie była tu kiedyś, bo nie wyglądała, żeby się jakoś specjalnie krępowała. Była to dość młoda wysoka blondynka.
- Cześć Hope, nazywam się Grace i od teraz będę cię ubierać. To dla mnie nowość, ponieważ do tej pory ubierałam tylko Justina, a on ma całkiem inny styl. – paplała podekscytowana. Nawet ją polubiłam. Była bardzo wesoła i energiczna. Tylko o jakim Justinie ona mówi? – W takim razie przejdźmy do rzeczy. Nie wiem jak ty lubisz się ubierać, ale zgaduję, że wolisz spodnie i ogólnie styl sportowy, tak? – zapytała, na co kiwnęłam głową. – Pokarzę Ci kolekcje, które przygotowałam, a ty wskażesz mi co ci pasuje. To co zaczynamy? – nie czekając na moją odpowiedź otwarła swojego laptopa i zaczęła przewijać zdjęcia. Po godzinie już wiedziała co i jak, więc poszła. To jest naprawdę ciekawe uczucie, jak ktoś robi za ciebie zakupy i troszczy się o twój wygląd. Muszę przyznać, że to miłe z jej strony, a ubrania, które mi zaprezentowała były naprawdę świetne. Chyba nigdy nie byłam tak dobrze ubrana.
Postanowiłam pooglądać telewizję. Włączyłam MTV i zobaczyłam jakieś plotki o gwiazdach. W pewnym momencie prowadząca program kobieta zaczęła mówić o Justinie Bieberze. Pokazywali jakieś filmiki, jak wychodził z jakiegoś klubu w środku nocy w towarzystwie roześmianych dziewczyn. Taki to nie ma w ogóle życia prywatnego – pomyślałam. Pewnie fajnie jest być gwiazdą, ale płaci się za to dużą cenę. Szczerze, współczuję wszystkim popularnym ludziom, że na każdym kroku chodzą za nimi paparazzi i reporterzy. To musi być irytujące.
Moje rozmyślania przerwał dzwonek. Wyłączyłam telewizor i ruszyłam do drzwi, ale w pewnym momencie usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Pierwsza myśl jaka przeszła mi przez głowę – po co ta osoba dzwoniła, skoro później sama sobie wchodzi? Potem dopiero zaczęłam trochę racjonalniej myśleć i schowałam się za drzwiami w kuchni, obserwując kto przechodzi. Ujrzałam chłopaka, który skierował się do salonu i krzyknął na cały dom: – Jestem Scoot! – po czym rozsiadł się na fotelu. Przyjrzałam mu się dokładniej i zszokowana stwierdziłam, że to jest ten Justin Bieber. Momentalnie wszystko złożyło mi się w logiczną całość. Grace jest stylistką Justina, a Scooter to pewnie jego menager. Nie wierzę, że zupełnie przypadkiem trafiłam w takie towarzystwo! Za chwilę ogarnęło mnie jednak przerażenie. Justin nie może mnie zobaczyć. Nie zna mnie, a ja mu nic nie powiem i dojdzie do nieporozumienia. Postanowiłam jak najszybciej opuścić kuchnię i niezauważalnie przejść do swojego pokoju. Już chciałam rozchylić drzwi i wymknąć się z pomieszczenia, kiedy wpadł na mnie główny powód mojej ucieczki – Justin. Straciłam równowagę przez co upadłam na kuchenne kafelki. Chłopak był wyraźnie w szoku, co mogę powiedzieć również o sobie. Po chwili jednak się ocknął i pomógł mi wstać.
- Strasznie cię przepraszam, nie wiedziałem, że ktoś tu jest. Nazywam się Justin, a ty? – odezwał się. Ja popatrzałam na niego z przerażeniem, nic nie odpowiadając. Dziwne, co nie? Był widocznie zmieszany brakiem mojej reakcji, ale po chwili wyraz jego twarzy się zmienił, tak jakby znalazł tego powód. Pewnie myślał, że jestem jedną z szalonych fanek, która zaniemówiła na jego widok. Szczerze, nie dziwię się, że tak pomyślał. Mimo braku odpowiedzi nie dawał za wygraną, mówiąc: – Nie chcę cię urazić, ale co ty tutaj robisz? – wpatrywał się we mnie oczekując odpowiedzi. Nie wiedziałam co robić. Chciałam uciec, ale on przytrzymywał moje ramię, które strasznie bolało. W moich oczach zaczęły gromadzić się łzy bezradności. Spojrzałam na niego szklanymi oczami, a potem na swoją rękę. Chyba zrozumiał o co mi chodzi i od razu puścił. W tym momencie przyjrzał się moim ranom po poparzeniach. Jeszcze tylko tego brakowało.
- Co ci się stało? Odpowiesz mi chociaż na jedno pytanie? – zapytał zdesperowany. Wpatrywał się w moje oczy swoimi czekoladowymi tęczówkami próbując coś z nich wyczytać. Tego było dla mnie za wiele. Dałam upust emocjom i słona ciecz zaczęła spływać po moich policzkach. Spuściłam głowę, gdyż nie potrafiłam dłużej patrzeć w jego oczy. Wszystko widziałam zamazane. Czułam się tak bezradnie. Marzyłam, aby jak najszybciej przerwać tą chorą scenkę, ale on nagle mnie przytulił. Byłam zaskoczona, ale brakowało mi tego, dlatego stałam nieruchomo, otulona jego silnymi ramionami. Chłopak łagodnym głosem zaczął mnie uspokajać. Był wobec mnie taki delikatny. Na chwilę zatraciłam się w jego uścisku. Nie wiem ile to trwało, ale gdy się od niego trochę odsunęłam, czułam się dużo lepiej. Trudno mi określić na czym polegało to „lepiej”. Może na tym, że miałam poczucie bezpieczeństwa i pewnego rodzaju zrozumienia? Nie zastanawiałam się nad tym długo, bo gdy tylko spojrzałam w jego oczy, uśmiechnął się, chwycił moją rękę i powiedział: – Nie bój się. – i pociągnął mnie do salonu gdzie usiedliśmy na kanapie. – Wnioskuję, że Scootera nie ma w domu. – Kiwnęłam głową. – Wiesz kim jestem? – bardziej stwierdził niż spytał na co przytaknęłam. – Ale ja nie wiem kim ty jesteś. – zaśmiał się. Miał cudowny śmiech. Nie dziwię się, że miliony dziewczyn są  w nim zakochane po uszy. Po prostu chodzący ideał. Chyba. – Mam pomysł. Zrobimy tak: ja będę zadawał pytania, a ty będziesz odpowiadać kiwnięciem głowy. Co ty na to?
***
Czołem, moi drodzy!
Jak tam, co tam? Ciężko w szkole? Ja dzisiaj nie mogłam się nadziwić swoim zachowaniem. Źle mi poszło na sprawdzianach i w dodatku dostałam dwie nowe złe oceny, a byłam przeszczęśliwa! Ehh, dziwnie, dziwnie :) Jutro mam zawody i strasznie się stresuję. Będę musiała biec na 800 metrów, a ten dystans nie należy do moich ulubionych. Wolę setkę :D 14 sekund i już po sprawie xD
A co się tu dzieje w opowiadaniu? Hope spotkała Justina. Chyba okoliczności, w których na siebie wpadli nie były najlepsze, ale chyba dadzą sobie radę z dogadaniem się. Jak myślicie?
Ściskam mocno i do następnego rozdziału!
Ania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz