wtorek, 31 marca 2015

4. Nowy przyjaciel

– Mam pomysł. Zrobimy tak: ja będę zadawał pytania, a ty będziesz odpowiadać kiwnięciem głowy. Co ty na to?
Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony chciałam zaszyć się w swoim pokoju, a z drugiej pragnęłam kontaktu z ludźmi takimi jak Justin. Po dłuższym zastanowieniu zgodziłam się jednak. W końcu co mi szkodzi? Chłopak był widocznie zadowolony z tego faktu i zaczął mi zadawać pytania, na które cierpliwie odpowiadałam na swój sposób. Pytał się m.in. czym się interesuję, ile mam lat, kim jest dla mnie Scooter, a nawet próbował zgadnąć jak mam na imię. To było dość zabawne. Nie wpadł jednak na to właściwe, bo jest ono raczej niespotykane. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie myślałam o śmierci rodziców. Kilka razy nawet się uśmiechnęłam. Justin naprawdę miał dar rozweselania ludzi. Byłam mu wdzięczna, że nie dopytywał się o moje rany na ciele. Chyba domyślił się, że jest to dla mnie delikatny temat i nie chcę o tym rozmawiać.
- Wiesz, mam nadzieję, że… – nie dałam mu dokończyć, chwytając go za rękę i próbując zakomunikować, że właśnie wymówił moje imię. – Coś źle powiedziałem? – zaczął się dopytywać zdziwiony. Pokręciłam przecząco głową i dalej próbowałam jakoś wskazać na to, co przedtem powiedział. – Mam nadzieję – powiedział powoli i uważnie. – Nadzieja? – żywo pokiwałam głową i wskazałam na siebie. – Masz na imię Hope? – zapytał niepewnie, a ja potwierdziłam. – Naprawdę? Masz piękne i niespotykane imię. – powiedział na co się zarumieniłam.
Nagle usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Wstałam szybko i skierowałam się do holu, a Justin poszedł w moje ślady.
- Cześć Hope. Już wszystko zała… – w tym momencie przerwał, gdyż stanął obok mnie Justin. – Justin? Co ty tu robisz?
- Też się cieszę, że cię widzę, Scoot. Miałeś mi dzisiaj coś powiedzieć. – odpowiedział wesoło nastolatek i podszedł do niego. – Czemu mi nie mówiłeś, że masz taką uroczą siostrzenicę? – zapytał spoglądając na mnie.
- To wy się już znacie? – zapytał zdezorientowany wujek i popatrzał na mnie badawczo. Nie wiedziałam co mam zrobić w tej sytuacji. Postanowiłam jednak zostawić ich samych i pójść do swojego pokoju. Justinowi należało się wyjaśnienie całej tej sytuacji, a wiedziałam, że przy mnie Scooter nie powie mu co się tak naprawdę stało.
Oczami Justina
- To wy się już znacie? – spytał Scooter spoglądając na Hope. Dziewczyna była wyraźnie zmieszana. Popatrzała na nas przepraszająco i pobiegła do góry. Odprowadziłem ją wzrokiem, a potem zwróciłem się do mojego menagera:
- Rozmawiałem z Hope podczas twojej nieobecności.
- Rozmawiałeś z nią? Odezwała się do ciebie? – dopytywał.
- No, nie tak do końca. Ja zadawałem jej pytania, a ona głową potwierdzała lub zaprzeczała. W sumie to była dość dobra zabawa. – uśmiechnąłem się na samą myśl o tym jaki mieliśmy przy tym ubaw. Mimo tego, że nic nie mówiła i była bardzo skryta, to potrafiła się uśmiechać gdy coś ją bawiło. Ale jej uśmiech nie był taki zwyczajny, był po prostu anielski. Tak, to jest słowo, które najbardziej pasuje do tego by ją opisać: anioł bez skrzydeł. Najbardziej zastanawiało mnie jednak, dlaczego w jej oczach widać taki smutek? – Scoot, czemu ona nic nie mówi? – zapytałem niepewnie.
- Jakiś tydzień temu miała w domu pożar, w którym zginęli jej rodzice, a w tym także moja najmłodsza siostra.
- Przykro mi, nie wiedziałem.
- Właśnie dlatego chciałem się dziś z tobą spotkać i wytłumaczyć ci to. Wczoraj był pogrzeb, po którym wziąłem Hope do siebie. Ona była ich jedyną córką. Gdybym jej nie wziął to zostałaby w domu dziecka. Po tej tragedii całkiem zamknęła się w sobie. Przestała rozmawiać z kimkolwiek i odmawia jedzenia. Zgaduję, że gdy jest sama w pokoju ciągle płacze. Raz nawet słyszałem. Była bardzo przywiązana do rodziców. To byli naprawdę wspaniali ludzie. – słuchałem jak Scooter ze smutkiem opowiada historię rodziny jego siostry. Teraz wiem dlaczego Hope jest taka przygnębiona. – Muszę powiedzieć, że byłem w szoku jak się dowiedziałem o tym, że nawiązałeś z nią kontakt. – kontynuował.
- Czyli to, że nie mówi to kwestia czasu? – znowu zapytałem.
- Myślę, że tak.
- A te rany na rękach i nogach?
- Są od poparzenia. Cudem przeżyła ten pożar, bo obudziła się w środku nocy i uciekła z domu.
- Chciałbym jej jakoś pomóc, tylko nie wiem jak. – powiedziałem wstrząśnięty.
- Ja tym bardziej. Ty w tym momencie wiesz o niej więcej niż ja. – westchnął Scoot.
- Może będę ją zabierał ze sobą do studia czy na wywiady i koncerty? Wtedy nie będzie siedziała sama w pokoju i myślała o rodzicach?
- Justin, to jest świetny pomysł!
- Dzisiaj ćwiczę z tancerzami nowy układ do „Boyfriend”, a ona lubi tańczyć. Może będzie chciała ze mną pójść? – powiedziałem wesoło.
- Byłbym ci bardzo wdzięczny, bo muszę załatwić jeszcze dużo rzeczy związanych z twoim nagrywaniem, wywiadami, płytą i trasą koncertową, więc nie będę miał czasu się nią zająć. A tak poza tym, nie wiem co miałbym z nią robić. Ona jest nastolatką tak jak ty. Powinniście się jakoś dogadać.
- No pewnie, w takim razie pójdę do niej i spytam się czy chce iść.
- Tylko nie zapomnij o tym, żeby pójść z nią coś zjeść, dobrze?
- Nie ma sprawy. – zapewniłem go i pobiegłem na górę domu, do pokoju Hope. Zapukałem i powiedziałem: – Hope, mogę wejść? To ja Justin.
Usłyszałem kroki dziewczyny, a po chwili otwarły się przede mną drzwi.
- Cześć. Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia. Pójdziemy razem na próbę tancerzy mojego zespołu? – zapytałem z nadzieją. Widać było, że się waha. – Zależy mi na twojej obecności. Wiem, że lubisz tańczyć. Nie dawaj się dłużej namawiać. – nalegałem. W końcu się zgodziła. – Super, w takim razie za dziesięć minut przy drzwiach wyjściowych. – Dziewczyna uśmiechnęła się niewinnie i zamknęła mi drzwi przed nosem. Zaśmiałem się cicho i skierowałem się na schody. Po jej zachowaniu można wywnioskować, że jest bardzo wrażliwa, ale ma charakterek. Tak chciałbym z nią normalnie porozmawiać.
Wbiegłem do kuchni w której siedział Scooter i powiedziałem:
- Mów mi mistrzu!
- Namówiłeś ją? – zapytał, a raczej stwierdził.
- Tak. Za dziesięć minut wychodzimy. – potwierdziłem wesoło.
- Dobrze, tylko nie jedź samochodem za szybko. – ostrzegł mnie.
- Tak jest, tato. – zaśmiałem się.
- Justin, to nie jest śmieszne. Ona boi się latać samolotem, więc pewnie nie lubi też szybkiej jazdy. – powiedział poważnie.
- Jasne. Będę uważał. – zapewniłem.
Po dziesięciu minutach przy drzwiach wyjściowych pojawiła się Hope ze sportową torbą. Uśmiechnąłem się na jej widok, co odwzajemniła.
- To my jedziemy. – powiedziałem do Scootera. – Wrócimy późnym popołudniem lub wieczorem.
- Dobrze. Mnie może nie być w domu. Hope, masz klucze? – zapytał na co dziewczyna kiwnęła. – W takim razie bawcie się dobrze.
- Ma się rozumieć. – odpowiedziałem i wyszedłem z domu razem z Hope. Podeszliśmy do mojego samochodu od strony pasażera. Otworzyłem jej drzwi i wskazałem ręką mówiąc: – Proszę, panno Hope. Czuję się zaszczycony mogąc pani służyć. – dziewczyna była rozbawiona moim zachowaniem i odpowiedziała delikatnym ukłonem jak to robią księżniczki. Gdy wsiadła zamknąłem drzwi i szybko okrążyłem pojazd wsiadając z drugiej strony. – Będziemy trochę wcześniej, ale to dobrze. Zrobimy sobie szybciej rozgrzewkę. Widziałaś jakiś mój teledysk? – dziewczyna kiwnęła głową. – Podobał ci się? – uśmiechnęła się i zrobiła serduszko z rąk, tak jak ja to robię. Zaśmiałem się i zacząłem śpiewać „Love Me”. 
***
Witajcie!
Kolejny rozdział dodany! Tyle wygrać xD
Muszę się ogarnąć i wrócić do systematycznego wstawiania rozdziałów. Cóż, zbliża się Wielkanoc więc chyba nie ma lepszego momentu na robienie porządków w "elektronicznych papierach" ;)
Do napisania,
Ania :)